Jeśli jeszcze nigdy w życiu nie przeprosiłeś – cóż, prawdopodobnie powinieneś pominąć ten artykuł i poszukać pomocy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przeszliśmy tę drogę: popełniliśmy błąd, zraniliśmy tych, których kochamy, i przeprosiliśmy. Nasuwa się jednak pytanie: czy powiedzenie „przepraszam” naprawdę wystarczy?
Być może będzie to dla nas zaskoczeniem, ale prawda jest taka, że przepraszanie jest procesem. W prawdziwym życiu rzadko możemy zmierzyć w sposób namacalny, jak głębokie rany zadaliśmy innym. Można więc śmiało powiedzieć, że dla niektórych uzdrowienie jest procesem. Tak jak uzdrawianie jest procesem, tak samo jest nim przepraszanie.
W swoim Ostatnim wykładzie Randy Pausch powiedział, że złe przeprosiny mają dwa różne rodzaje: „Przykro mi, że czujesz się zraniony tym, co zrobiłem” oraz „Przepraszam za to, co zrobiłem, ale ty też musisz mnie przeprosić za to, co zrobiłeś”. Zamiast tego, dobre przeprosiny powinny składać się z trzech zdań, w takiej właśnie kolejności
„Przepraszam.”
Przyznaj, że zraniłeś uczucia drugiej osoby – i wyraź to. Powiedz to na głos.
„To moja wina.”
Przyznanie się do winy to drugi krok. Twoje zachowanie zadaje rany, a najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, jest poinformowanie drugiej osoby, że wiesz, że zawiniłeś.
„Co mogę zrobić, żeby było lepiej?”.
W tym miejscu większość ludzi zapomina o tym, by się wywiązać – i tu jest klucz. Uznanie i przyznanie się do winy to jedno, ale podjęcie wysiłku, aby to zmienić, to już zupełnie inna sprawa. Ta trzecia część pokazuje, że szczerze przepraszasz i że w przyszłości postąpisz znacznie lepiej, nie powtarzając tego samego błędu.
Czy wystarczy powiedzieć „przepraszam”? Niestety, nie. Do przeprosin trzeba dokupić pakiet i włożyć w to wysiłek.
„Dobre przeprosiny są jak antybiotyk, złe przeprosiny są jak wcieranie soli w ranę”. – Randy Pausch